Oczywiście o Rząpie Zygmuncie, bo też jest to postać wyjątkowa.

Ballada o Rząpie i nie tylko
Zygmunt Rząp, rys. Andrzej Symonowicz

Kiedy przez rynek w Kazimierzu Dolnym, jeszcze kilkanaście lat temu, przechodził Franciszek Kmita, słynny w Europie tamtejszy malarz, zwany Canalettem Kazimierza, to turyści oglądali się za nim. Jeśli zaglądał do kawiarni, przybysze także tam wchodzili i starali się zająć stolik możliwie blisko mistrza. Powszechnie rozpoznawalnym kazimierzowskim „gwiazdorem” był także Janek Łazorek, najbardziej pracowity z malarzy, choć sprawną miał tylko jedną rękę. Dzisiaj obaj panowie nie żyją, ale ich kawiarniane stoliki zajmują inni mistrzowie pędzla. Na rynku krakowskim podobną towarzyską, kawiarnianą atrakcją byli i są popularni aktorzy. Turyści zawsze doskonale wiedzieli, w którym lokaliku przesiaduje Jan Nowicki, a w którym Piotr Skrzynecki. Z kolei do Krynicy jeździło się nie tylko na narty i aby popijać wodę Zuber oraz Jana, ale także, aby spotkać słynnego Nikifora.

Kiedy przed laty zacząłem pojawiać się na Mazurach, jako projektant „rezydencji” w podszczycieńskich Romanach, zaprzyjaźnieni warszawiacy pytali mnie, czy miałem już okazję poznać Zygmunta Rząpa z Olszyn.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.