Jesienno-zimowa akcja serwowania ciepłej strawy ciągle jest bardzo potrzebna. W tym roku

z dobrodziejstwa bezpłatnej kuchni korzysta już 58 osób, a kolejne składają wnioski.

Jesienno-zimowa akcja serwowania ciepłej strawy ciągle jest bardzo potrzebna. W tym roku z dobrodziejstwa bezpłatnej kuchni korzysta już 58 osób, a kolejne składają wnioski.

Ciepły kociołek

Tegoroczna zima daje się mocno we znaki wszystkim mieszkańcom Szczytna, a już szczególnie tym, którzy mają trudne warunki lokalowe, a w dodatku są samotni lub niedołężni i nie mogą przyrządzić sobie ciepłych posiłków. Miasto na szczęście nie zapomina o tych obywatelach i organizuje im w tym ciężkim okresie ciepłą, darmową zupę. Wydawanie jej, jak w latach poprzednich, rozpoczęło się 25 października i trwać będzie do 31 marca. Gdyby jednak po tym dniu nadal utrzymywała się niesprzyjająca aura, to jak zapewniają organizatorzy, akcja zostanie jeszcze przedłużona. Kiedyś ciepłą porcję otrzymywał każdy chętny, ale obecnie, bo liczba potrzebujących jest spora, trzeba wcześniej złożyć w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej odpowiedni wniosek.

- Z naszych bezpłatnych posiłków korzysta dziś 58 osób, a dwie dalsze aktualnie się o to ubiegają - mówi Hanna Bojarska dyrektor szczycieńskiego MOPS-u, który finansuje całe to przedsięwzięcie.

Wydawanie potraw wziął na siebie Polski Komitet Pomocy Społecznej. Odbywa się ono w lokalu tej placówki, usytuowanym w niewielkim budynku przy ul. Pułaskiego 10.

MOPS stara się, aby nikt nie odszedł niezadowolony od kociołka. Jak mówi nam dyrektor Bojarska, koszt jednej porcji musi zamknąć się w kwocie 2,40 zł. Nie jest to dużo, dlatego też zupy nie mogą być jakieś wyszukane. Za to do każdej porcji dodatkowo wydaje się jeszcze pieczywo - standardowo 4 kromki, a dzięki pomocy sponsorów, prawie codziennie pieczywa jest znacznie więcej.

OPINIE

Sami zainteresowani, czyli korzystający z darmowej kuchni mają o niej różne zdania, tak w przedmiocie jej funkcjonowania, jak i walorów oferowanej strawy.

- Zupy mają nieszczególny smak, a poza tym są wodniste - skarży się pani Grażyna, która prosi o anonimowość. W dodatku, kiedy w środę (5 grudnia) przyszła kilkanaście minut przed czternastą, kociołek zastała już pusty („Kurek” był tego świadkiem). Tak się bowiem składa, że nie zawsze może przyjść wcześniej, ponieważ ma różne zajęcia, a ostatnio chodzi na kurs doszkalający, bo chce podjąć pracę.

Przeważają jednak opinie pozytywne. Pan Wiesław, do którego przyłącza się kilka innych osób od lat korzystających z darmowych posiłków, mówią nam, że zupy są smaczne. Część jednak uważa, że wydawane porcje (0,5 l) mogłyby być trochę większe. Dodają, że przed rokiem, gdy komuś nie wystarczały posiłki na ul. Pułaskiego, mógł skorzystać z dodatkowego punktu wydawania ciepłej strawy.

- Często zachodziłem na dworzec kolejowy, gdzie grupka miejscowych anarchistów oferowała także darmowe posiłki - wspomina Wiesław. Dodajmy od siebie, że niestety, koleje losu sprawiły to, że organizatorzy pozakładali swoje rodziny lub opuścili nasze miasto i akcja tym roku nie została podjęta. Z kolei pan Bogdan ma jeszcze inny dylemat.

- Zupa póki gorąca pachnie apetycznie, że aż chce się jeść, ale ja właściwie nie znam jej smaku – żali się „Kurkowi”. Chodzi bowiem o oto, że mieszka on na drugim końcu miasta i nim doniesie zupę do domu, ta jest już zupełnie zimna. Stawia wtedy naczynie na kaloryfer, ale to już nie to, co prosto z kociołka.

- Przynajmniej część potrzebujących mogłaby jeść na miejscu, w niewielkiej salce, ale nasz oddział PKPS, niestety, nie posiada talerzy czy sztućców – wyjaśnia prezes Beata Mostowa.

JAK WĘDROWNE PTAKI

Darmowy kociołek MOPS-u skierowany jest do osób samotnych i potrzebujących. Tych, którzy z powodu warunków lokalowych nie są w stanie sami sobie gotować lub z racji chorób czy zniedołężnienia zatracili tę umiejętność. Tymczasem są w naszym mieście osoby o jeszcze niższym statusie społecznym - bezdomni. Ci kierowani są do schroniska w Marwałdzie.

- W tym sezonie trafiło tam od nas 12 osób - mówi Hanna Bojarska. Dodaje, że koszt miesięcznego pobytu w takiej placówce waha się w granicach 300 - 400 zł. Tym, którzy nie mają żadnego źródła dochodu MOPS refunduje pobyt, pozostali płacą z własnych rent lub emerytur. Wiosną jak wędrowne ptaki powracają jednak na stare śmieci. Jak dowiadujemy się od pracowników MOPS-u, nie jest łatwo przekonać bezdomnego do pobytu w takim schronisku. Wiąże się to bowiem z zachowaniem odpowiedniej dyscypliny, m. in. powstrzymania się od spożywania wszelkich trunków. Dlatego część bezdomnych, mimo tak ciężkiej i długotrwałej zimy, jak tegoroczna, zdecydowało się nie opuszczać miasta. Nocują oni po piwnicach, w prowizorycznie dogrzewanych domkach działkowych lub po prostu przygarniają ich znajomi. Darmowe zupy to dla nich podstawa bytu.

Marek J. Plittt/fot. M.J.Plitt