- Mogę dumnie chodzić z podniesioną głową – podsumowuje ubiegłoroczne dokonania burmistrz Pasymia Bernard Mius. Tymczasem zdaniem lidera opozycji Wiesława Nosowicza sytuacja finansowa gminy jest tragiczna i grozi jej bankructwo. Większość radnych nie podziela jednak czarnych wizji.

Dobrze czy tragicznie?

ROZWOJOWY ROK

Okazję do dyskusji na temat aktualnego stanu finansów gminy przyniosła debata nad sprawozdaniem z wykonania budżetu za rok ubiegły. Podczas sesji Rady Miejskiej burmistrz Bernard Mius cieszył się z wysokiego współczynnika zrealizowanych inwestycji. Wyniósł on 29,5% ogółu dochodów, tj. 6,5 mln zł. W tej kwocie 1,7 mln zł stanowiły środki z UE i budżetu państwa.

Najwięcej pochłonęła budowa stacji uzdatniania wody w Pasymiu połączona z położeniem wodociągu na odcinku Tylkowo-Rutki (3,1 mln zł). Kosztowne były także: przebudowa ulic Warszawskiej i Kiepunki (1,8 mln zł), budowa pierwszego etapu kompleksu rekreacyjno-wypoczynkowego przy nabrzeżu jeziora Kalwa (869 tys. zł), czy remont ratusza (251 tys. zł).

Według Miusa rok 2010 zapisze się w historii gminy jako rozwojowy. Finansowo nie był może najłatwiejszy, ale jak tłumaczył, wpływ na to miały procesy globalne - kryzysy europejskie i światowe.

- Radziliśmy sobie i tak nieźle, budując, remontując, pozyskując środki zewnętrzne – wyliczał Mius.

Jak zawsze wspierał go radny Żyra, chwaląc za mozolną i odważną pracę.

Za jedyną wpadkę uznał niezwrócenie powiatowi 12,5% udziału w kosztach remontu drogi Krzywonoga-Michałki.

- Nie będziemy już mieli na naszym terenie więcej inwestycji powiatowych – ubolewał radny.

BLISKO BANKRUCTWA

Diametralnie inne zdanie na temat dokonań Miusa miał lider opozycji radny Wiesław Nosowicz. Według niego gmina jest fatalnie zarządzana, czego najlepszym dowodem ma być opracowana przez Stowarzyszenie Wspierania Aktywności Mieszkańców Mazurskiej Wsi Grom diagnoza sytuacji finansowej gminy Pasym. Wypływające z niej wnioski są druzgocące dla pasymskiego samorządu. Dochody uzyskiwane przez mieszkańców i wpływy z podatku płaconego przez przedsiębiorców są najniższe w powiecie. Na tle niskich dochodów rzucają się w oczy pokaźne wydatki. W roku 2010 w porównaniu do roku poprzedniego wzrosły one o 13 mln zł, podczas gdy dochody były tylko o 6 mln wyższe. Gmina zaciągnęła kolejny kredyt w wysokości 5,7 mln zł. Dzięki temu wzrost wydatków inwestycyjnych w 2010 r. w stosunku do 2008 wyniósł … 700%. Tak drastyczny skok Nosowicz tłumaczył zagrywką pod wybory.

- To wyczyn niespotykany w dziejach miasta. Niespotykany ze względu na brak środków własnych. To jak kupno drogiego i nowego samochodu z zasiłku dla bezrobotnego lub z opieki społecznej – mówił Nosowicz, zwracając uwagę na rosnące niepokojąco zadłużenie gminy, sięgające dopuszczalnej granicy 60 procent dochodów. - Osiągamy coraz niższe dochody, a coraz więcej wydajemy. Zawsze kończy się to bankructwem – ostrzegał Nosowicz, wnioskując o nieudzielenie Miusowi absolutorium. Pozostali radni, także opozycyjni, mieli jednak inne zdanie.

- Będę robił wszystko, aby zadłużenie stopniowo zmniejszać, ale jednocześnie inwestować dalej. Nie spocznę na laurach – zapowiadał burmistrz. Po sesji zaprosił wszystkich radnych do restauracji „U Rycha” na skromny poczęstunek (z głównym daniem karkówką z kluskami). Zabrakło na nim tylko radnej Marianny Tańskiej, która swoją nieobecność tłumaczyła względami zdrowotnymi.

(o)/fot. A. Olszewski