100 lat temu, w 1910 roku, w ramach obrony przed germanizacją, powołano w Szczytnie Mazurski Bank Ludowy. Miał uniezależnić Mazurów od niemieckich instytucji finansowych.

Dzieje pewnego banku

Pomysł z Wielkopolski

Ideę utworzenia polskiego banku przywieźli do Szczytna trzej księża z Wielkopolski, którzy w 1910 roku złożyli wizytę redaktorowi szczycieńskiego „Mazura” Kazimierzowi Jaroszykowi. Byli to ks. Piotr Wawrzyniak, ks. Stanisław Adamski i ks. Kazimierz Zimmermann. Ksiądz Wawrzyniak był prezesem polskiego Banku Związku Spółek Zarobkowych i zwolennikiem niezależności polskiej działalności gospodarczej od niemieckich instytucji. Do ksiąg sądowych Mazurski Bank Ludowy w Szczytnie wpisano 28 września 1910 roku. Liczył wówczas 65 członków. W skład pierwszego zarządu wchodzili Bogumił Labusz z Hozembarka (obecnie Labuszewo pod Biskupcem), Karol Neumann ze Starych Kiejkut i redaktor „Mazura” Kazimierz Jaroszyk. Statut Banku oparto na statutach podobnych instytucji istniejących już w Wielkopolsce. Bank miał charakter kasy oszczędnościowo – pożyczkowej i na początku stanowił filię Banku w Lubawie, który przekazał mu kapitał zakładowy i nadzorował operacje finansowe. Siedzibę Mazurskiego Banku Ludowego zlokalizowano w budynku przy ulicy Kaiserstrasse 18, obecnie ulicy Polskiej 35. Tam też mieściła się siedziba „Mazura” i innych polskich organizacji.

Redaktor księgowym

Wszelkie operacje finansowe wykonywał i prowadził księgi bankowe redaktor Jaroszyk. W lutym 1911 roku szpicel pruskiej policji Hermann Falkenberg w swoim raporcie pisał: „Jaroszyk nie zna się na prowadzeniu księgowości bankowej i wierzę, że jeżeli ten stan rzeczy potrwa jeszcze pół roku to będzie tu najpiękniejszy bałagan”. Jednak dzięki ostrożności, pracowitości i zapobiegliwości Jaroszyka bank rozwijał się bez strat a nawet przynosił drobny zysk, więc rachuby Falkenberga się nie spełniły. Za prowadzenie banku Jaroszyk nie pobierał żadnego wynagrodzenia. Dopiero w 1914 roku przyznano mu tytułem gratyfikacji 100 marek. Liczba członków Banku szybko rosła. W 1914 roku miał on ich już 170. Poważne oparcie, za sprawą redaktora Jaroszyka, Bank miał w „Mazurze”, w którym często informowano o jego działalności, zamieszczano ogłoszenia i sprawozdania z rocznej działalności a nawet publikowano swoistą reklamę w postaci takich anonsów: „Mazurski Bank Ludowy może zapewnić swoim członkom wyższy zysk, bo ci, którzy pracują w banku, nie pobierają żadnego wynagrodzenia, lecz pracują dla dobra ludu mazurskiego. Nikt poza tym dowiedzieć się nie może, kto w banku złożone ma pieniądze”. Dla potwierdzenia rzetelności instytucji informowano też na przykład, że zaprzysiężony rewident sądowy Borowski z Olsztyna po przeprowadzeniu kontroli potwierdził prawidłowość prowadzonych ksiąg bankowych. Mazurski Bank Ludowy w Szczytnie powoli zdobywał renomę bezpiecznej i rzetelnej instytucji finansowej.

Zdrajca

Po I wojnie światowej, gdy redaktor Jaroszyk na stałe wyjechał do Mławy, kierowanie Mazurskim Bankiem Ludowym przeszło w ręce działaczy mazurskich młodszego pokolenia, nie zawsze zbyt roztropnych w kwestiach finansowych. Bankiem zajmował się wówczas między innymi nie mający nawet 30 lat Gustaw Leyding – junior, osoba w późniejszym okresie bardzo zasłużona dla Mazur. Wedle pisma polskiego konsula w Ełku, Leyding – junior udzielał krewnym i znajomym pożyczek po 1000 marek bez pokrycia, co uderzyło w renomę Banku. Chcąc zapewnić profesjonalne zarządzanie instytucją, polski konsul poparł inż. Roberta Machta, który objął stanowisko kierownika Banku i zamieszkał w dobudowanej po I wojnie kolejnej kondygnacji budynku, w którym mieściły się polskie organizacje. Macht jednak zdradził ruch polski w maju 1928 roku, gdy jako kierownik Banku oraz redaktor wydawanego wówczas w Szczytnie „Mazurskiego Przyjaciela Ludu” przeszedł na stronę niemiecką, przejmując zarazem i Bank, i gazetę. „Mazurski Bank Ludowy” nazywał się teraz „Masurische Bauerbank” a „Mazurskiego Przyjaciela Ludu” przemianowano na „Masurischer Volksfreund”. Część członków Rady Nadzorczej Banku, między innymi Franciszek Kozłowski z Burdąga, próbowała się przeciwstawić Machtowi. Nie przyniosło to jednak żadnego efektu a gospodarstwo Kozłowskiego wystawiono na licytację, w trakcie której wykupił je za 4000 marek polski Bank Ludowy z Olsztyna. W ten sposób Mazurski Bank Ludowy w Szczytnie przestał istnieć jako samodzielna polska placówka finansowa. W Szczytnie nie udało się już nawet założyć filii Banku Ludowego w Olsztynie, jedynie raz w tygodniu przyjeżdżali tu jego przedstawiciele w celu obsługi miejscowych klientów.

Odyseja Roberta Machta

Córka Roberta Machta, malarka Vera Macht, o której ostatnio głośno z powodu cofnięcia darowizny obrazów dla Muzeum Mazurskiego w Szczytnie, opublikowała kilka lat temu na łamach „Ortelsburger Heimatbote” cykl artykułów pod tytułem „Die Odyssee meines Vaters” („Odyseja mojego ojca”). Napisała w nich, że jej ojciec objął funkcję w Mazurskim Banku Ludowym w Szczytnie w celu poprawienia bytu swojej rodziny. Podjęcie pracy w polskim banku było dla niego ciężkim krokiem, ale szybko, tylko w dwa i pół roku, co podkreśla Vera Macht, „za pomocą szefa Heimatbundu w Olsztynie Maxa Worgitzkiego” zamienił „polski” bank w „mazurski”. Jak pisze Vera Macht, na słynnym zebraniu Rady Nadzorczej Banku, na którym zdecydowano o porzuceniu przez Bank ruchu polskiego, „wszyscy zgodzili się ze zdaniem ojca, że w pierwszym rzędzie chłopi zainteresowani są korzystnymi kredytami” a nie – w domyśle – polityką. Mimo to – zaznacza Vera Macht – jej ojciec nigdy nie zapomniał, że poprawę swojej sytuacji finansowej zawdzięczał Polakom. Te wszystkie wyjaśnienia malarki rodem ze Szczytna to nieudolne próby wybielenia własnego ojca. Samo przejęcie przez Niemców Mazurskiego Banku Ludowego i gazety należy uznać za oczywisty dowód na prowadzenie polityki germanizacyjnej, tym bardziej, że Robert Macht dokonał tego we współpracy z Maxem Worgitzkim, zaciekłym wrogiem jakichkolwiek przejawów polskości.

Nowy początek

W dniu 15 lutego 1946 roku działalność rozpoczął Bank Ludowy – Spółdzielnia Oszczędnościowo – Pożyczkowa w Szczytnie. W latach 1947 – 1950 kierował nim Mirosław Fryderyk Leyk. Obok niego w Banku udzielali się także inni działacze mazurscy, tacy jak Jan Bocian czy starosta szczycieński Walter Późny. Dawny mazurski bank w Szczytnie odżył i po kolejnych przekształceniach trwa do dzisiaj w postaci Banku Spółdzielczego w Szczytnie.

Sławomir Ambroziak

Wykorzystane źródła: J. Chłosta, Z historii Mazurskiego Banku Ludowego w Szczytnie, Rocznik Mazurski, T. III/1998.

Do powyższego artykułu nadesłano sprostowanie -patrz SPROSTOWANIE