Poodwilżowy bałagan

Nasz Czytelnik, pan Kazimierz Ochenkowski z ul. Przerwy-Tetmajera ubolewa nad tym, że po odwilży, która nawiedziła nas kilka dni temu zrobiło się bardzo brzydko na miejskich chodnikach. To i owo wyłoniło się spod gwałtownie topniejącego śniegu, a głównym i dominującym elementem, ku obrzydzeniu naszego Czytelnika są... psie kupki. Jak nam mówi, wprost nie da się zrobić kroku, aby nie wdepnąć w mniej lub bardziej rozmiękłą i obrzydliwą niespodziankę. Pisaliśmy już wielokrotnie o tych sprawach, postulując bodaj dwa lata temu m. in. postawienie wzorem innych miast psich toalet lub specjalnych koszy na psie nieczystości, ale jakoś problem ów nie zyskał w Szczytnie zainteresowania choćby ze strony Rady Miejskiej. Pozostaje nam zatem tylko liczyć, że wreszcie nowi przedstawiciele samorządu wezmą tę sprawę bardziej do serca. Trzeba jednak dodać, że nie tylko pieski przyczyniły się do zanieczyszczenia naszych trotuarów. Weźmy pierwszy lepszy przykład z ul. 3 Maja. Kiedy po niej pospacerujemy, zaraz przed oczyma rozciągnie nam się taki oto obrazek - fot. 1.

W powstaniu tego niemiłego dla oka widoku, zwykłe bałaganiarstwo człowieka (porozrzucane resztki kartonów i inne papierzyska) wsparły... kawki, kolejna zmora naszych ulic, chodników oraz parków. Na zdjęciu (fot. 1) widać, że te czarne ptaszyska upstrzyły nie tylko chodnikowe płytki, po których teraz stąpa się bardzo nieprzyjemnie, ale także ławeczkę dla strudzonych przechodniów. Cóż, należałoby to, naszym zdaniem, szybko uprzątnąć. Tak śmieci, jak i ptasie białe plamki. Z kolei gdybyśmy pokusili się o dalszy spacer i poszli na ul. Odrodzenia w kierunku świateł, zobaczymy tam jeszcze i taki maszkaron - fot. 2. Początkowo sądziliśmy, że jest to ani chybi, mocno zbutwiała tablica reklamowa. Sklep lub jakiś inny punkt usługowy, którego produkty promowała pewnie upadł, no i szukaj teraz właściciela niczym wiatru w polu. Jednak dokładniejsze oględziny przedmiotu, naprowadziły nas na inny trop. Jest to raczej zapomniany przez miasto stojak pamiętający jeszcze minione lato, albo i starszy, na którym zamieszczone były rozmaite plakaty informujące o miejskich imprezach, a potem materiały wyborcze. Ongiś żółta tablica, wystawiona na destruktywne działanie wiatru oraz śniegu, a ostatnio deszczów, całkiem sczerniała i nie dość, że szpeci teraz okolicę, to jeszcze tamuje ruch pieszych.

ZALANA MAŁA BIEL

Odwilż nie tylko pokazała smętny obraz zaśmieconego miasta, ale dała się także we znaki rozmaitymi podtopieniami, o czym pisaliśmy m. in. w poprzednim „KM”. Według fachowców od melioracji i gospodarki wodnej, poziom wód gruntowych obecnie bardzo wzrósł.

Ponadto ziemia nie jest jeszcze do końca rozmarznięta, więc nie wchłania wody roztopowej, wskutek czego ta rozlewa się tu i tam, tworząc lokalne bajorka, momentami całkiem okazałe, jak to na Małej Bieli - fot. 3. Elegancka ścieżka biegnąca równolegle do nowego targowiska kończy się nagle i dalej rozlewa się już tylko woda. Tymczasem jest to szlak dość licznie uczęszczany. Chodzi tędy sporo młodzieży szkolnej, m. in. uczącej się w Zespole Szkół nr 3 na ul. Lanca i z przeciwnego kierunku, pobierająca nauki w Zespole Szkół nr 2 przy ul. Polskiej. Owi uczniowie, nie mając innego wyboru (łódek w pobliżu jeziorka nie zauważyliśmy), tak oto pokonują ów fragment edukacyjnej ścieżki - fot. 4.

Jak widać nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo młodzieńcy uchwyceni na zdjęciu oprócz nabywania wiedzy ekologicznej, uczą się również sztuki zachowywania równowagi na wąskich krawężnikach - jest to na pewno dobre ćwiczenie ruchowo-sportowe. Jednak mniej sprawnym osobom i starszym wiekiem akurat tego nie polecamy. Tym przydałoby się coś zupełnie innego niż ryzykowne ćwiczenia grożące wpadnięciem do lodowatej wody. Mianowicie mostek, który stoi o dwa kroki od rozlewiska i, co ciekawsze, na suchym gruncie - fot. 5.

Dlatego stawiamy taki oto postulat, aby przesunąć go w miejsce, w którym bardziej byłby potrzebny. No tak, żarty żartami, ale warto zauważyć, że na zdjęciu (fot. 5) obok mostka widać obaloną rzeźbę. Pisaliśmy o tym już dość dawno temu, ale jakoś działań naprawczych w tym względzie, jak dotąd doczekać się nie możemy. Zwracamy się zatem raz jeszcze z prośbą do stosownych służb miejskich, aby spowodowały, by posąg przyjął właściwą sobie pozycje pionową. Należał się już stanowczo zbyt długo.

SKUTKI ŻYWIOŁU

Kolejny raz parkan otaczający dół po kinie „Jurand” został uszkodzony.

Tym razem jednak dość poważnie, bo na znacznym odcinku - fot. 6. Zdania co do tego, co było przyczyną obalenia blaszanego ogrodzenia są jednak podzielone. Mieszkańcy okolicy mówią różnie - jedni, że jest to sprawka wandali, ale inni, że parkan został powalany przez siły natury – niedawną, a gwałtowną wichurę. Sprawiła ona zresztą wiele innych szkód. Pozrywała m. in. liczne plastikowe banery reklamowe, utrąciła kilka całkiem niedawno położonych dachówek na gmachu ratusza oraz obaliła część komina na ul. Bartna Strona - fot. 7.

Szczęściem, że ów fragment nie upadł w kierunku chodnika i ulicy, a w głąb posesji, bo finał wydarzenia mógłby być wówczas tragiczny.

"KUREK" W BELGII

Niedawno otrzymaliśmy korespondencję od pani Elżbiety Laskowskiej, czytelniczki „Kurka”, która wybrała się w odwiedziny do córki mieszkającej w belgijskiej miejscowości Hasselt. Tuż przed wyjazdem pani Elżbieta pomyślała, że dobrze byłoby zabrać w podróż najnowszego „Kurka Mazurskiego”. Tak się jakoś stało, że kupiła aż trzy egzemplarze. Podczas zwiedzania i spaceru po Hasselt oddała dwa, oczywiście za darmo, napotkanym przypadkowym przechodniom, którzy władali językiem polskim. Wówczas okazało się, że jedna z tych osób, mieszkanka Brukseli, jest Polką urodzoną w Szczytnie.

- Tak wielka była jej radość, że nawet zapomniałam zapytać tę osobę o imię. Bardzo się ucieszyła z tego egzemplarza, bo jak powiedziała mocno tęskni za swoim miastem, a jest tu w Belgii już ładnych kilka lat - pisze pani Elżbieta i serdecznie pozdrawia redakcję oraz wszystkich Czytelników „Kurka Mazurskiego”. Na zdjęciu - fot. 8 pani Elżbieta Laskowska na tle Niderlandzkiego Banku w Hasselt.