Niedziela, 15 sierpnia pozostanie na bardzo długo w pamięci państwa Wieczorków. Jedna chwila wystarczyła, aby stracili połowę życiowego dorobku. Od uderzenia pioruna w ich gospodarstwie w Przeździęku Wielkim zginęło 8 krów.

Tragiczne żniwo burzy

Tego dnia upał był nie do zniesienia. Termometry wskazywały powyżej 35 stopni. Synoptycy ostrzegali przed gwałtownymi burzami. W Przeździęku Wielkim nikt się jednak nie spodziewał, że będą aż tak gwałtowne… Około 16.00 zaczęło się chmurzyć. Z każdą chwilą pioruny biły coraz częściej, a grzmoty stawały się coraz głośniejsze. Po 17.00 burza rozszalała się na dobre. Drzewa uginały się od wiatru, a niebo co chwilę przeszywały przeraźliwe gromy. Państwo Wieczorek siedzieli wtedy w domu. Czekali aż przejdzie, by móc bezpiecznie przypędzić krowy z pastwiska. - Zastanawiałem się, czy nie przygonić ich wcześniej. Żona jednak odradzała mi wyjście z domu w taką nawałnicę. Zostałem. Ta decyzja uratowała mi życie – opowiada mężczyzna. Gdy burza nieco się oddaliła, rolnik poszedł po bydło. – Wrócił blady jak ściana i powiedział, że piorun zabił nam wszystkie krowy – z trudem powstrzymuje łzy gospodyni. Piorun uderzył w stojącą na polu olszynę, pod którą schowało się 8 sztuk bydła. Zwierzęta padły na miejscu, a na drzewie pojawiła się zaledwie rysa. Część stada znajdowała się w tym czasie po drugiej stronie pastwiska, dzięki temu przeżyła burzę. Stado liczyło 25 sztuk bydła, w tym 17 krów dojnych. Burza zabrała 3 jałówki oraz 5 najlepszych krów, które dawały tyle mleka, ile pozostałe 12. Straty szacowane są na 20 tys. zł. - O tym, co się stało chcieliśmy zawiadomić naszego lekarza weterynarii. Jednak telefony nie działały, bo nie było zasięgu, ani prądu – opowiada kobieta. Dodzwonili się dopiero następnego dnia. Lekarz przyjechał, by zbadać czy zwierzęta nie chorowały. Martwe sztuki zabrano do utylizacji. Sprzedaż mleka, to główne źródło utrzymania Wieczorków, teraz ich dochody, jak wstępnie szacują, zmniejszą się co najmniej o połowę. Mimo to nie załamują rąk. – Jesteśmy szczęśliwi, że żyjemy. Jeśli Bóg da nam zdrowie i siły, powoli odbudujemy nasze stado – zapowiadają.

Monika Robaczewska