Przejście ulicą Kolejową po każdej większej ulewie równa się oblaniu wodą przez jadące tamtędy samochody, a przecież przeprowadzony niedawno remont miał poprawić sytuację – skarżą się przechodnie. Blisko rok temu miasto wraz z powiatem kosztem 350 tys. zł położyło na dziurawej nawierzchni asfalt, nie naprawiając jednak kanalizacji burzowej. - Zrobiono to tylko dla oka – podsumowuje lider opozycji w Radzie Miejskiej Henryk Żuchowski.

Utopione pieniądze

BURMISTRZ ZMIENIA ZDANIE

Ulice Chrobrego i Kolejowa do niedawna należały do najgorszych w mieście jeśli chodzi o stan nawierzchni. Dziury w asfalcie narażały kierowców na ryzyko uszkodzenia pojazdów, a władze samorządowe na wysokie koszty związane z łataniem ubytków. Nie lepiej mieli też przechodnie, którzy za każdym razem byli oblewani wodą przez przejeżdżające auta, a do tego musieli uważnie patrzeć pod nogi, żeby nie potknąć się o krzywe płytki chodnikowe pamiętające czasy zamierzchłej komuny. Mając to na względzie, wiosną ubiegłego roku Henryk Samborski, skarbnik powiatu będącego właścicielem obu ulic, wystąpił do władz Szczytna z propozycją ich remontu. Polegałby on na położeniu nowej nawierzchni oraz remoncie chodników. Kosztami miałyby się podzielić po równo samorządy miejski i powiatowy. Początkowo burmistrz Szczytna Danuta Górska podchodziła do pomysłu z rezerwą. Według niej samo położenie asfaltu równałoby się wyrzuceniu pieniędzy w błoto, bo wcześniej należałoby wymienić stare instalacje podziemne. Takie stanowisko burmistrz wyraziła podczas sesji Rady Miejskiej w maju 2009 roku. Kilka miesięcy później zmieniła jednak zdanie i przystała na propozycję skarbnika Samborskiego tłumacząc, że co roku miasto wydaje na łatanie dziur coraz więcej pieniędzy. W tej sytuacji, jak uzasadniała, nawet samo położenie asfaltu będzie lepszym rozwiązaniem.

STARA KANALIZACJA I WIELKIE KAŁUŻE

Inwestycję wartą 350 tys. złotych zrealizowano pod koniec ubiegłego roku. Ulice Chrobrego i Kolejową pokryła nowa nawierzchnia, wyprostowano też chodniki, kładąc co prawda nie nowe, ale za to równe płytki. Wydawało się, że piesi i kierowcy odetchną z ulgą. Tymczasem wkrótce okazało się, że remont nie do końca rozwiązał problem. - Po każdym większym deszczu na ul. Kolejowej tworzą się gigantyczne kałuże. Przejście tamtędy wiąże się z ryzykiem oblania przez samochody – skarżą się redakcji „KM” przechodnie. Najgorsza sytuacja panuje na wysokości dworca PKP, gdzie po gwałtownych opadach powstaje prawdziwe wodne rozlewisko. Zdaniem wiceburmistrza Szczytna Krzysztofa Kaczmarczyka, winna jest wadliwie działająca stara kanalizacja burzowa. - Być może zatkana jest któraś ze studzienek i stąd cały problem – mówi wiceburmistrz i obiecuje, że miasto skieruje na Kolejową pracowników w celu udrożnienia kanalizacji. Czy w tej sytuacji warto było inwestować w cząstkowy remont, skoro nie wykonano wymiany podziemnej instalacji? Według Krzysztofa Kaczmarczyka inwestycja miała swoje uzasadnienie. Jak mówi, w ciągu najbliższych kilku lat miasto nie otrzymałoby na to zadanie dofinansowania zewnętrznego, bo środki unijne na najbliższy okres już się wyczerpały. - Czekanie na kolejne rozdanie środków to perspektywa co najmniej pięciu lat. Przez ten czas na łatanie dziur w ul. Kolejowej i Chrobrego wydalibyśmy więcej niż na przeprowadzony remont – tłumaczy wiceburmistrz.

TYLKO DLA OKA

Z takim stanowiskiem nie zgadza się lider opozycji Henryk Żuchowski. - Zrobiono to dla oka, ale co z tego, skoro ulicą po deszczu trudno przejechać – nie kryje irytacji, przypominając, że od dawna już zwracał uwagę na niewłaściwy, jego zdaniem, sposób prowadzenia inwestycji w mieście. Dodaje, że podobny błąd władze popełniły przy okazji prac nad małym jeziorem, gdzie notorycznie zalewane są budynki na Placu Wolności i ul. Wyspiańskiego oraz jeszcze w poprzedniej kadencji, kiedy nie zobligowano inwestora budującego Kaufland, by ten na własny koszt wykonał kanalizację deszczową na ul. Chrobrego. - O tym wszystkim jako opozycja mówiliśmy, ale nas się w ogóle nie słucha. Czas pokazał, że mieliśmy rację – uważa Żuchowski.

Ewa Kułakowska