Protest personelu szczycieńskiego ZOZ nabiera coraz ostrzejszych form. W miniony piątek kilkudziesięciu pracowników szpitala przemaszerowało ulicami Szczytna, by wyrazić sprzeciw wobec działań dyrektora Marka Michniewicza i wręczyć petycję ze swoimi żądaniami staroście. Domagają się od niego złożenia wniosku o kontrolę do RIO oraz zajęcia zdecydowanego stanowiska wobec łamania przepisów prawa przez kierownictwo placówki.

Żądają godnej płacy

MARSZ Z TRUMNĄ

Nie widać końca sporu pomiędzy związkami zawodowymi działającymi w szczycieńskim szpitalu a dyrekcją. Przypomnijmy, że konflikt przybrał na sile pod koniec marca. Wtedy pielęgniarki, na znak sprzeciwu wobec działań kierownictwa placówki, zaczęły przychodzić do pracy ubrane na czarno, a na szpitalu zawisły flagi trzech protestujących związków zawodowych. Personel domaga się m.in. należnych mu podwyżek oraz wypłaty zaległych świadczeń socjalnych, które dyrektor Marek Michniewicz, zamiast na konto ZFŚS przeznaczał na bieżącą działalność placówki, co zresztą potwierdziła przeprowadzona w niej kontrola Inspekcji Pracy. Związkowcy zarzucają mu także łamanie praw pracowniczych oraz zastraszanie. Przeprowadzone miesiąc temu rozmowy, w których uczestniczyła także wicestarosta Sylwia Jaskulska, nie przyniosły zakończenia konfliktu. Wręcz przeciwnie – w ostatnich dniach przybrał on jeszcze na sile. W piątek 29 kwietnia kilkudziesięciu pracowników szpitala wyruszyło spod jego budynku do siedziby starostwa powiatowego. Protestujący, niosąc transparenty ze swoimi żądaniami oraz drewnianą trumnę, przemaszerowali ulicami Szczytna, domagając się godnej pracy i płacy. Słychać też było okrzyki wzywające do zmiany dyrektora.

SZPITAL JAK FOLWARK

Przed wejściem do ratusza przedstawiciele związków wręczyli staroście Jarosławowi Matłachowi petycję z postulatami. Jej treść została również odczytana podczas odbywającej się akurat tego dnia sesji Rady Powiatu. Pracownicy szpitala wyrażają w niej swój sprzeciw wobec ewidentnego i bezprecedensowego łamania przepisów prawa przez p. o. dyrektora Marka Michniewicza. Zarzucają mu m.in., że w latach 2008 – 2010 nie wykonał ustawowego obowiązku podwyższenia płac wynikającego z ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Według protestujących, naruszył również przepisy dotyczące rozwiązywania sporów zbiorowych, a na dodatek zastrasza pracowników poprzez szerzenie wizji upadku zakładu oraz masowych zwolnień pracowników, rzekomo z winy związków zawodowych. Ich zdaniem Michniewicz traktuje szpital jak swój własny folwark i zachowuje się jak „pan na włościach”. Zwracają również uwagę na jego powiązania jako dyrektora ZOZ i jednocześnie właściciela NZOZ „Impuls” w kwestii działań ratownictwa medycznego na terenie powiatu. Związkowcy żądają, by starosta złożył wniosek o przeprowadzenie kontroli przez RIO w sprawie wydatkowania środków publicznych w latach 2007 – 2010 oraz realizacji zapisów ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, a także prawidłowości dokonywanych od 2004 r. odpisów na ZFŚS. Domagają się również zdecydowanego stanowiska organu założycielskiego wobec łamania przepisów prawa przez p. o. dyrektora i wyciągnięcia konsekwencji służbowych za powstałą sytuację. Na tym jednak nie koniec.

– Przed świętami powiadomiliśmy prokuraturę odnośnie łamania wszystkich ustaw dotyczących podwyżek, naruszania Kodeksu Pracy oraz zastraszania związkowców – informuje Andrzej Wróbel, przewodniczący MK NSZZ „Solidarność” przy ZOZ w Szczytnie. Dodaje, że związkowcy zostali ostrzeżeni przez kierownictwo szpitala, że kto weźmie udział w piątkowym proteście, musi się liczyć ze zwolnieniem. Według protestujących to ewidentny przykład zastraszania personelu przez dyrekcję.

ZWIĄZKI NIEJEDNOMYŚLNE

W piątkowym proteście uczestniczyły trzy z pięciu funkcjonujących w szpitalu związków. Jak się okazuje, nie wszyscy solidaryzują się ze zgłaszanymi postulatami. Zdecydowanie od działań protestujących odcina się Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników Ochrony Zdrowia. Jego przewodniczący, który w rozmowie z „Kurkiem” zastrzegł, żeby nie ujawniać jego personaliów, uważa, że za protestem stoją pielęgniarki chcące za wszelką cenę uzyskać podwyżki, nie licząc się przy tym z innymi grupami zawodowymi oraz nie biorąc pod uwagę kondycji szpitala. W skierowanym do Urzędu Wojewódzkiego piśmie przewodniczący akcentuje, że ich ostatnie działania zmusiły dyrekcję do zaspokojenia roszczeń finansowych, co skutkuje ujemnym bilansem w działalności placówki. To z kolei, doprowadzi do jej przekształcenia w spółkę prawa handlowego. Około 20 do 30% aktualnej załogi straci pracę. Związków zawodowych pielęgniarskich to nie interesuje, widzą tylko swoje interesy (...) – czytamy w piśmie. Szef szpitalnej „Solidarności” zaprzecza, aby protest dotyczył tylko pielęgniarek. – My walczymy o prawa wszystkich pracowników – zapewnia Andrzej Wróbel. Dodaje, że przed wejściem w spór zbiorowy zapraszał do dyskusji wszystkie związki działające w szpitalu, jednak przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia miał stwierdzić, że „z Solidarnością dyskutował nie będzie”.

DYREKTOR: MANIFESTACJE SĄ MODNE

Jak do protestu odnosi się dyrektor szpitala?

– Żyjemy w kraju demokratycznym, modne są manifestacje, tego nikt nikomu nie zabroni. Nie będę jednak tolerował odejścia od łóżek pacjentów – odpowiada Marek Michniewicz, dodając, że wobec osób, które się tego dopuściły wyciągnie konsekwencje. Nie zgadza się też z kierowanymi pod swoim adresem zarzutami. Jak mówi, jego działalność jako właściciela NZOZ „Impuls” nie ma nic wspólnego z funkcjonowaniem szpitala oraz istotą toczącego się sporu.

– W swoim zakładzie jestem od 2000 roku, czyli dużo wcześniej, zanim zostałem poproszony o kierowanie szpitalem – twierdzi. Według niego spełnienie żądań personelu wiązałoby się z wydatkiem kwoty rzędu 1,5 mln złotych, co byłoby dla placówki bardzo bolesne w skutkach. Zapewnia, że złożył związkowcom konkretne propozycje rozwiązania sporu, w tym te dotyczące spłaty zaległości z funduszu socjalnego.

– Czekam na opinię w tej sprawie wszystkich związków. Powinna być odpowiedź, a nie chodzenie po ulicach – uważa Michniewicz. Deklaruje, że jest dumny z tego, że, jak mu się zarzuca, traktuje szpital jak swój.

- Pracownicy zarabiają za mało, ale moją rolą jest, aby starczyło i dla nich, i dla pacjentów – mówi.

CZY SZPITAL BĘDZIE SPÓŁKĄ?

Z kolei starosta Jarosław Matłach nie ukrywa, że szpital potrzebuje gruntownych reform.

– Nie wiem, czy nie okaże się konieczne przekształcenie go w spółkę prawa handlowego – mówi. Według niego to automatycznie pociągnie za sobą zmianę kierownictwa placówki. Jak zauważa starosta, pod rządami Michniewicza szpital w Szczytnie przynosił zyski.

– Nie mogę ocenić, jakim jest pracodawcą. Mogę tylko stwierdzić, że kierowana przez niego placówka jest w dobrej kondycji finansowej – mówi starosta.

Ewa Kułakowska, o/fot. M.J.Plitt