Zwierzęta leśne mają co jeść, a dzieci, dokładniej gimnazjalna młodzież - ma co wspominać. Dobra współpraca jest wtedy, gdy obu stronom przynosi same korzyści. Przekonani są o tym myśliwi z koła "Jeleń" i uczniowie Zespołu Szkół w Olszynach.

Lekcja ekologii

Młodzież, w grupie liczącej 30 osób, choć przemarznięta i utytłana w śniegu niemiłosiernie, cała i zdrowa dojechała na sankach do Wykna, gdzie czekali na nią gospodarze - myśliwi ze szczycieńskiego koła "Jeleń". To oni właśnie zorganizowali członkom koła LOP, działającego przy Zespole Szkół w Olszynach, solidną sannę jako wyraz wdzięczności za to, że LOP-owcy przeprowadzili w szkole akcję zbierania karmy dla zwierząt. Tym sposobem w leśnych paśnikach w rewirze "obsługiwanym" przez koło "Jeleń" znalazło się ponad 300 kg kasztanów i żołędzi.

- Współpraca z myśliwymi trwa około dwa lata, tyle mniej więcej, ile istnieje koło LOP w szkole - mówi Agnieszka Gutowska, nauczycielka i opiekunka koła. - Podobny kulig "Jeleń" zorganizował dzieciom także w ubiegłym roku, co było nie tylko wielką frajdą, ale i niespodzianką. W tym sezonie więc jeszcze bardziej przyłożyli się do zbierania kasztanów i żołędzi.

Ale nie tylko zbieranie karmy i powody, dla których należało to robić, stanowiły dla uczestników sanny, w piątek 23 stycznia, lekcję ekologii. Trasa kuligu była bowiem tak wyznaczona, że młodzież miała możliwość i okazję sama napełnić leśne paśniki. Gimnazjaliści pomagali myśliwym rozkładać nie tylko te owoce, które sami zebrali, ale także żywność zakupioną przez koło.

- Korzyścią takiej współpracy jest też i to, że ta przynajmniej młodzież wie, że myśliwi nie tylko strzelają do zwierząt, ale przede wszystkim o nie dbają - mówi łowczy koła "Jeleń" Krzysztof Krasula. "Jego" myśliwi zakupili na sezon zimowy np. 9 ton buraków pastewnych, 10 ton ziemniaków, 5 ton owca i 4 tony kukurydzy. Nie liczą wartości siana, które sami koszą na śródleśnych, utrzymywanych przez siebie łąkach, suszą i składują po to, by dokarmiać zwierzęta. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak wiele będą one pomocy wymagały. To zależy od aury.

- Taka pogoda, gdy jest dość mroźno, a w lesie leży dużo śniegu, to najtrudniejszy czas dla zwierząt, więc trzeba wspierać je bardziej, ale bardzo umiejętnie, bo rzecz polega na tym, by je dokarmiać, ale nie karmić. Same bowiem też muszą starać się o pożywienie - mówi łowczy rejonowy Ludwik Narewski, którego koło "Jeleń" zaprosiło na kulig i ognisko. Nie bez kozery zresztą, bo przy tej okazji uhonorowano łowczego rejonowego gadżetami i dyplomem z okazji 50-lecia działalności myśliwskiej i... 70-lecia urodzin. Wśród prezentów był komplet wabików, które natychmiast wykorzystano do krótkiej prelekcji dla młodzieży. Wśród wabików nie było takiego, który naśladowałby głos jelenia, ale tę umiejętność posiadł myśliwy z koła "Jeleń" Witold Prychodko i młodzieży zaprezentował. Nie tylko zresztą znajomość jeleniego "tokowania" młodzież zawdzięcza panu Witoldowi. Zafundował także gorącą grochówkę i kiełbaskę, którą równie chętnie pieczono przy ogniu, jak i konsumowano.

(hab)

2004.01.28