Pogodę w styczniu mamy dynamiczną: gdy poprzedni numer przygotowywaliśmy do druku, mieliśmy trzaskający mróz, kilka dni później były już roztopy, ale teraz zima, według prognoz, do nas wraca.

Odśnieżanie z głowąWyższe temperatury w ciągu dnia nie oznaczały, że śnieg momentalnie się rozpuści. Poza strefą zabudowaną miał się on i w cieplejsze dni całkiem nieźle. W sobotę, gdy na wielu drogach zrobiło się już czarno, w Szczycionku, na głównym szlaku w tej miejscowości, asfalt zaledwie przebijał – nie było widać specjalnie śladów odśnieżania (fot. 1). Podobne obrazki mieliśmy także w innych miejscowościach. Można odnieść wrażenie, że łagodniejsza aura uśpiła nieco czujność drogowców i innych służb. W sobotni ranek mokre chodniki przymarzły i zrobiło się na nich niebezpiecznie. Na większości alejek – służących nie tylko do spacerowania - nad mniejszym ze szczycieńskich jezior nie dostrzegliśmy śladów sypania piaskiem (fot. 2).
Zdecydowanie lepiej wyglądały ulice i chodniki w bardziej zabudowanej strefie Szczytna, ale i tam sposób odśnieżania jezdni budzi pewne zastrzeżenia. Charakterystycznym elementem miejskiego krajobrazu zimowego są tworzone wzdłuż krawężników wyższe lub niższe bandy. Czasem pług przejeżdżą z taką energią, że grudy śniegu wpadają na środek  chodnika, nikt tego nie poprawia, a piasek bywa później sypany właśnie na owe bryły, co już niczemu nie służy.
O ile przejścia dla pieszych są zazwyczaj  pozbawione wspomnianych śniegowych band, to odpowiednie służby zapominają dość często o zjazdach na ścieżki rowerowe. Takie mankamenty dostrzegliśmy np. na ul. Wileńskiej (fot. 3) czy Pasymskiej. Rowerzyści, którym zima nie odbiera przecież prawa do korzystania z jednośladów, mieli kłopoty z wjechaniem na przeznaczone dla nich ścieżki. 

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.