Szpital w Szczytnie przeżywa trudne chwile. Wzrost zachorowań sprawia, że na salach brakuje miejsc, część pacjentów musi leżeć na korytarzach. Do tego dochodzą problemy z utrzymaniem higieny. To ściągnęło do Szczytna ekipę olsztyńskiej telewizji. – Z igły zrobiono widły – broni się dyrektor Marek Michniewicz, sugerując, że sprawa ma wymiar polityczny.

Polityczna plama

KREW NA ŚCIANIE

O tym, że w szpitalu jest brudno telewizję zaalarmował widz. Przybyła na miejsce ekipa nie bez problemów, bo dyrektor na początku zabronił ochronie wpuszczenia dziennikarzy, zauważyła na ścianie w Izbie Przyjęć ślady przypominające krew. Sprawą zainteresowano sanepid, który skierował do szpitala kontrolerów.

- Kiedy panie po otrzymaniu sygnału tego samego dnia poszły na kontrolę sala już była malowana, nie było widać żadnych śladów - mówi Grażyna Sosnowska, powiatowy inspektor sanitarny.

Marek Michniewicz, p.o. dyrektora szpitala w Szczytnie w fakcie pojawienia się krwi na ścianie w sali Izby Przyjęć nie widzi niczego nadzwyczajnego.

- Wcześniej starsza pani miały poważny krwotok tętniczy, chirurg miał problemy z jego zatamowaniem – tłumaczy dyrektor, zaznaczając, że krew została zmyta z miejsc, gdzie było to możliwe, na ścianie jednak ślad pozostał. Dziwi się, że z tego powodu ściągnięto tu telewizję.

- To bardzo zastanawiające – mówi dyrektor. Sugeruje, że jest to związane z jego kandydowaniem do europarlmentu. Informacja o tym, że znalazł się na liście PSL pojawiła się kilka dni wcześniej.

- Temat był nadany, z igły zrobiono widły, to sprawa polityczna – kwituje krótko.

Ostatnia wizyta sanepidu w szpitalu nie przyniosła konsekwencji finansowych. Zwykle jednak kończą się one tzw. decyzjami płatniczymi. Najczęstsze uchybienia, jak informuje inspektor Sosnowska, dotyczą sposobu transportu odpadów medycznych, niewłaściwego postępowania z brudną bielizną, braku umywalek do mycia rąk, brudnych ścian i zniszczonych podłóg.

NA KORYTARZU

Innym problemem szczycieńskiego szpitala, i to coraz bardziej dokuczliwym, jest brak wolnych miejsc.

Od stycznia liczba chorych niepokojąca wzrasta. Podczas naszej wizyty w szpitalu przebywało tam kilkunastu chorych więcej niż przewiduje norma. Pacjenci leżą ściśnięci na salach lub co gorsza na korytarzach.

- Nie ma wyjścia. W tym okresie mamy więcej zachorowań, szczególnie dominują choroby układu oddechowego i krążenia – tłumaczy dyrektor. Gdy sytuacja jest już podbramkowa pacjenci kierowani są do Biskupca, Pisza, Mrągowa czy Nidzicy.

Co na to sanepid?

- Szpital to specyficzne środowisko, należy zachować szczególny reżim sanitarny – mówi inspektor Sosnowska. Według niej nie jest wskazane, żeby pacjenci leżeli na korytarzach. Jednak w sytuacji kryzysowej, gdy w grę wchodzi jeden lub dwa dni, to dopuszczalne.

(o)