Święta na Mazurach

Jutrznia

Najważniejszym punktem Świąt Bożego Narodzenia na Mazurach była uroczystość Jutrzni. Zgodnie ze starym zwyczajem, Jutrznia zaczynała się o godzinie drugiej w nocy z Wigilii na pierwszy dzień Świąt. W zależności od wsi odbywała się w kościele lub w szkole. Mazurski działacz, Karol Małłek, zwany też „królem Mazurów”, opisał tę uroczystość następująco: Wszyscy biorący udział w Jutrzni powinni być ubrani w długie i białe koszule z długimi rękawami; koszule przybrane są różnobarwnymi szarfami, wstążkami i gwiazdami. Aniołowie i żaczki mają poza tym w prawej ręce palącą się świecę w specjalnym lichtarzyku. Główny anioł powinien mieć skrzydła. Pasterze mają długie laski, pielgrzym laskę podróżną. Królowie mają na głowach korony ze złotego papieru. Uczeni w piśmie trzymają księgi w rękach. Oracje sierot powinny wygłosić rzeczywiste sieroty, ażeby nastrój był szczery i wzruszający. Relacja z podróży na Mazury sprzed 150 lat zawiera dokładny opis Jutrzni odbywającej się w Jedwabnie.

Pastor – oficer

Pastorem w Jedwabnie był wówczas August Ferdinand Kob, który po objęciu parafii w 1854 roku wprowadzać zaczął w niej iście pruski porządek. Jak wspomina nauczyciel i organista Johannes Mrowitzki: Ksiądz Kob, liberalny pan i imponująca postać, pełen siły i życia, chciał wszystkie powinności urzędu parafialnego załatwiać tylko osobiście. Żona jego, sparaliżowana i przykuta do łóżka, nie mogła mu pomagać, rada kościelna, którą nazywał nienarodzonym dzieckiem, nie powinna była – według niego – mieszać się do spraw duszpasterskich, a nauczyciele byli tam tylko od obowiązków szkolnych. Jego stosunki z parafianami były przeciwieństwem tych, jakie miał jego poprzednik. Ponad wszystko chodziło mu o ścisłe przestrzeganie w każdym dniu określonych godzin pracy. Kob żądał zwięzłego wyrażania myśli w przedstawianiu mu sprawy. Załatwiał ją według własnego uznania, mówił do przybysza „adieu” i odchodził. Robił wszystko z pruską dokładnością, wielu parafian lamentowało: „Mój Boże, my otrzymaliśmy zamiast pastora oficera do duszpasterstwa”. Kazania Kob starał się głosić w polskim języku literackim. Nie znał go jednak za bardzo, toteż nie był zbyt dobrze rozumiany przez ludność. Prowadziło to do zabawnych sytuacji. Na przykład „natürliche Triebe” tłumaczył na polski jako „naturalne tryby” – miało to według niego oznaczać popędy naturalne.

Gromadki

i apostołowie

W II połowie XIX wieku na terenie parafii Jedwabno zaczęło przybywać katolików i baptystów. Obie grupy religijne kościół ewangelicki uważał za swoich największych wrogów. Już w 1861 roku część składki ewangelickiego Związku Gustawa Adolfa zebranej w powiecie nidzickim kierowano do parafii w Jedwabnie. Uzasadniano to faktem, że w tej parafii „wierni padają ofiarą Kościoła katolickiego”. Za szczególnie niebezpiecznych uważano baptystów i dlatego szczególnie ostro ich zwalczano. W parafii Jedwabno nie na wiele jednak się to zdało. Wieś Szuć wyrosła na największe skupisko baptystów w powiecie nidzickim (okręg Jedwabna do 1955 roku należał do powiatu nidzickiego) a ponadto połowa wszystkich baptystów osiadłych w tym powiecie mieszkała na terenie parafii Jedwabno. W parafii Jedwabno wpływ na ubytek wiernych miało niewątpliwie wyniosłe zachowanie pastora Koba. Wzrost znacznia katolików i baptystów na terenie swojej parafii Kob przeżył szczególnie mocno. Johannes Mrowitzki, który około 1874 roku ponownie przejazdem zjawił się w Jedwabnie wspominał: ... odwiedziłem księdza Koba i zastałem go sparaliżowanego, spoczywającego na krześle: „Ach, mój kochany Mrowitzki, ja jestem już tylko ruiną – odezwał się do mnie wzburzonym głosem – moja działalność jest już skończona, jest tu młody pomocnik, teolog”. Opowiedział mi potem o warunkach w jego parafii. Ściągnięci z sąsiedniej Warmii katolicy, za pomocą swojego kościoła przywłaszczyli sobie wiele najlepszych gruntów, gromadki i apostołów spotyka się w całej parafii, a gniazdo baptystów osiedliło się nawet tu, w miejscowości kościelnej. „To samo znajdzie Pan w całym powiecie szczycieńskim”. Stroskany stanem swojej parafii pastor Kob zmarł w 1876 roku.

Boże Narodzenie

w Jedwabnie

W trakcie probostwa Koba, około 1865 roku pewien Niemiec, prawdopodobnie nauczyciel z Królewca, odbył wyprawy po Prusach Wschodnich. Wrażenia z tej wyprawy opublikował w latach 1865 – 1866 w królewieckiej gazecie „Königsberger – Hartungsche Zeitung” . Nosiły one tytuł: „Von Königsberg nach Pr. Eylau und Masuren“ („Z Królewca do Frydlądu i na Mazury”). W czasie podróży odwiedził także Jedwabno i opisał jak wyglądały ówczesne obyczaje bożonarodzeniowe w tej parafii. Wspomnienia te w 1970 roku opublikowała w Komunikatach Mazursko – Warmińskich Prof. Anna Szyfer. Oto fragment wspomnień dotyczący Bożego Narodzenia w Jedwabnie: Podczas porannego spaceru zobaczyliśmy wieś w całej jej rozległości. Miedze polne miały ziemię po większej części piaszczystą, ale w środku, jak oaza, rozciągało się pole pięknej pszenicy. Powiadano, że to ziemia parafialna. Choć było tak wcześnie, kościół był już otwarty i zachęcał do wejścia. Dziedziniec kościelny nie był starannie utrzymany. Mazur zdaje się w tym podobny do Litwina. Uprzejmy kantor opisał nam uroczystość Bożego Narodzenia, którą już teraz coraz rzadziej można zobaczyć. Opowiem krótko, czego się o niej dowiedziałem. Już w okresie Adwentu przeciągają przez wieś nauczyciele ze swymi uczniami, śpiewając pieśni. Im bardziej zbliża się wieczór wigilijny, tym żywiej krzątają się dzieci. Z pomocą dorosłych przygotowują potrzebne na święto Bożego Narodzenia kostiumy, wstęgi, sztuczne kwiaty i świece. Najkonieczniejszą częścią stroju dziecka jest biała koszula obficie ozdobiona szarfami, świecidełkami i wstęgami. Ozdobę głowy stanowi korona albo wieniec. Każde dziecko niesie w prawej ręce podczas uroczystości maleńką choinkę pokrytą świeczkami. Uczestnicy uroczystości zbierają się w szkole. Wprawdzie samo święto Bożego Narodzenia zaczyna się dopiero o 4 godzinie rano, wyruszają jednak już o drugiej w nocy. Dzieci ustawia się według wzrostu i potem kroczą w uroczystym pochodzie do odświętnie oświetlonego kościoła. Tam pochód się dzieli. Połowa zajmuje miejsce po prawej, a połowa po lewej stronie chóru. Wtedy rozbrzmiewają organy, wszyscy obecni intonują pieśń bożonarodzeniową. Po zakończeniu śpiewu duchowny czyta ustępy dotyczące święta. Potem znów na zmianę śpiewają dzieci na chórze. Następuje kazanie wygłoszone przez proboszcza z ołtarza. Wspólnie odśpiewana pieśń kończy wielogodzinne, proste i wzruszające nabożeństwo.

Sławomir Ambroziak

Od Redakcji: Tekst pochodzi z publikacji autora pod tytułem „Dzieje parafii, kościołów i życia religijnego gminy Jedwabno (Jedwabno, Małga, Nowy Dwór)”, zamieszczonej w Roczniku Mazurskim, Tom V/2001.