Jedenastoosobowa rodzina Tworkowskich z Siedlisk od dwóch lat żyje w gospodarstwie pozbawionym wody. Studnia na posesji wyschła, a do najbliższej po sąsiedzku, jest ponad kilometr. Rodzice i dzieci targają więc wodę w kankach i butlach w tym samym czasie, w którym pomiędzy urzędami pasymskim i powiatowym trwa "przepychanka": kto ma wybudować wodociąg.

W oczekiwaniu na wodę

Studnia... z dnem

Gospodarstwo państwa Tworkowskich położone jest dosyć niefortunnie. Na niewielkie wzniesienie nie doprowadzono wodociągu i przez kilkanaście lat jego mieszkańcy korzystali z wody pobieranej ze swojej studni. Jednak gdy kilka lat temu nadeszło upalne lato, ich jedyne źródło wody zaczęło wysychać.

- To się działo powoli, więc na początku się nie martwiliśmy. Wkrótce jednak wody nie tylko było mniej, ale też była ona mętna, zanieczyszczona. Przyjechali fachowcy, którzy powiedzieli, że studnia stoi w złym miejscu - opowiada gospodyni domu Teresa Tworkowska.

Po pomoc do gminy

Zaniepokojony tym problemem ojciec rodziny - Tomasz Tworkowski zwrócił się do pasymskich urzędników z prośbą o przyłączenie wodociągu do jego gospodarstwa. Władze jednak działały opieszale, a wody wciąż ubywało. Stało się jasne, że rodzina musi sobie radzić sama. W domu Tworkowskich mieszkało wtedy dziesięć osób, w tym siedmioro dzieci w wieku od 7 do 19 lat. Dwa miesiące temu do grona rodzinnego dołączył syn najstarszej córki. Trudno sobie wyobrazić opiekę nad maluchem w upalne lato, bez bieżącej wody.

Tylko dzięki sąsiadom

Rodzina Tworkowskich początkowo czerpała wodę z pobliskiego hydrantu. Nie wiedzieli, czy jest zdatna do picia, używali jej więc do mycia, sprzątania i prania. Przy rynnach ustawiali miski, w których zbierała się deszczówka. Na pomoc też mogli liczyć u sąsiadów. Jednak żeby dojść do najbliższego gospodarstwa, trzeba urządzić sobie kilometrowy spacer. Dzieci przyzwyczaiły się już do codziennego dźwigania ciężkich baniaków i misek. Roboty przy tym mają co niemiara.

- W domu jest kilkoro małych dzieci. Żeby zrobić pranie potrzebuję czterech baniaków wody, to około 10 litrów - żali się Teresa Tworkowska - No i jak długo można korzystać z życzliwości sąsiadów? - zastanawia się.

Kilka tygodni temu kierownik pasymskiego ZGKiM obiecał rodzinie pełen wody beczkowóz. Do tej pory się go nie doczekali. Dzieci nadal maszerują w dół wioski, po wodę do sąsiadów.

Weźcie posesję!

Zabudowania, które zajmuje rodzina Tworkowskich, stanowią własność Skarbu Państwa i z tego tytułu administruje nimi Starostwo Powiatowe. Do niego więc władze gminy, pod koniec lutego br. zwróciły się o wybudowanie nowej studni na posesji. W odpowiedzi dowiedziały się, że mogą... skomunalizować nieruchomość, bo gminie się ona należy praktycznie z mocy prawa. "Już" w kwietniu, Pasym odpowiada, że nie nabył prawa własności do nieruchomości i ponownie sugeruje starostwu, że ma ono na posesji w Siedliskach wybudować ujęcie wody, bo gmina nie może inwestować w cudzą własność. Starostwo więc informuje Pasym, że zaopatrzenie mieszkańców w wodę jest zadaniem własnym gminy, ale jednocześnie występuje do wojewody, który finansuje administrowanie mieniem Skarbu Państwa, o dodatkowe środki na rozwiązanie problemu rodziny z Siedlisk.

Wojewoda odpowiada, że starostwo może robić w ramach zarządzania państwowym mieniem co chce, ale w ramach już otrzymanych środków. A te - na cały rok - sięgają kwoty... 15 tysięcy złotych.

Pod koniec czerwca (a Tworkowscy wciąż kilometrami targają wodę w miskach i baniakach), samorząd Pasymia zmienia opcję, wychodząc z założenia, że na braku wody w posesji Skarbu Państwa może dodatkowo skorzystać: żąda od starostwa wybudowania "przyłącza wodociągowego", a dokładniej przekazania Pasymowi dotacji w wysokości 25 tysięcy złotych na ten cel. Pismo w tej sprawie wpływa 23 czerwca, a dzień później, na sesji Rady Powiatowej, skarbnik gminy Kazimierz Oleszkiewicz, już jako radny powiatowy składa dodatkowo stosowną interpelację.

- Zrobimy wszystko, by ten problem rozwiązać - deklaruje starosta Andrzej Kijewski.

Papier wszystko przyjmie

Powoli mija lipiec. Rodzina Tworkowskich wciąż bez wody, a oba urzędy toczą papierowy pojedynek. Każda ze stron ma swoje racje.

- To tak zwane przyłącze, o którego budowę wnioskuje Pasym, to w rzeczywistości 600 m głównej nitki, a za przyłącze można ewentualnie uznać dopiero ostatnie 200 metrów, wiodące już faktycznie tylko do tego jednego gospodarstwa - mówi wicestarosta Wiesław Szubka, dodając, że jak był wiceburmistrzem Pasymia (wcale nie tak jeszcze dawno), to Tworkowscy problemu z wodą nie zgłaszali. - Brak tu zresztą konsekwencji, bo gdy była mowa tylko o studni, to Pasym argumentował, że nie może inwestować w nieswoje, a teraz oczekuje od starostwa budowy wodociągu w gminnej drodze.

Od tej strony patrząc, starostwo ma prawo za sobą. Obowiązkiem gminy jest bowiem zaopatrzenie mieszkańców w wodę i to niezależnie od tego czyją własnością jest zajmowana przez nich nieruchomość. Trudno też, z pewnością, uznać normalną sieć za przyłącze, czemu zresztą nie zaprzecza Kazimierz Oleszkiewicz. Przyznaje bowiem, że owe 600 metrów sieci głównej będzie już niezłym zaczątkiem na dalsze (choć zapewne w odległej bardzo przyszłości) inwestowanie w wodociąg, doprowadzający wodę do dalej położonych sadyb wsi Siedliska.

- Wiem, że są czynione starania, by uzyskać pieniądze od wojewody - wyjaśnia dodając, że wszyscy wiedzą, w jakiej sytuacji ekonomicznej znajduje się pasymski samorząd, więc nic dziwnego, że ima się wszelkich sposobów, by zdobyć fundusze nawet na te drobne, niewielkie inwestycje. - Jeżeli na ten wodociąg ktoś da połowę, albo nawet trzy czwarte potrzebnych pieniędzy, to...

- Dołożycie resztę? - pyta "Kurek".

- ...to my będziemy szukać dalszych możliwości rozwiązania problemu - unika deklaracji sekretarz gminy Pasym.

Powiat, zgodnie z deklaracją starosty, "robi wszystko" co możliwe. Na posiedzeniu Zarządu Powiatu, we wtorek 15 lipca, zapadły ważkie decyzje: powiatowi urzędnicy pojadą na miejsce i na własne oczy obejrzą, jak Tworkowscy targają w kubłach wodę...

Katarzyna Mikulak

Halina Bielawska

2003.07.23