Leokadia Wacikowska ze Świętajna już od kilku lat boryka się z zalewaną notorycznie piwnicą. Jest przekonana, że woda pochodząca z pobliskiego stawu wdziera się do jej domu z powodu niedrożnych kanałów odpływowych. Kilka razy zwracała się do gminy, by ta spowodowała ich oczyszczenie, jednak bezskutecznie. Wójt Janusz Pabich odpowiada, że i tak nic by to nie dało, bo winna całej sytuacji jest deszczowa aura.

Winna natura czy niedbalstwo?

KANAŁ SUCHY, PIWNICA MOKRA

Leokadia Wacikowska jest emerytką. W domu na ul. Żymierskiego w Świętajnie mieszka od 40 lat. Ostatnio jednak kobieta ma poważny problem. Do jej nisko położonej piwnicy bez przerwy wdziera się woda. Na dodatek wilgoć zaczyna niszczyć też mieszkanie. Niedawno położona farba w jednym z pokojów już się łuszczy i odpada. Pani Leokadia podejrzewa, że woda pochodzi ze znajdującego się po drugiej stronie ulicy stawu. - Kanały odpływowe biegnące przez moją posesję są niedrożne, dlatego dom ciągle zalewa – uważa mieszkanka. Ze studni znajdujących się w jej ogrodzie woda spływa bardzo wolno. Sytuacja taka trwa już pięć lat, od kiedy przy stawie położono betonowe kręgi. Tymczasem, choć u kobiety wody jest nadmiar, to znajdujący się już za jej posesją kanał odprowadzający pozostaje suchy i zarośnięty. - Gdyby był należycie utrzymany, to woda znalazłaby się w nim, a nie w mojej piwnicy – uważa pani Leokadia. Na dodatek ostatnio zryły go jeszcze pasące się w pobliżu krowy. Mieszkanka próbuje radzić sobie sama. Kilka razy grabiami starała się oczyścić kanał, lecz nie dało to większego efektu. Do tego na własny koszt buduje dreny, ma także swoją pompę do usuwania nadmiaru wody. Jednak i to niewiele pomaga – w piwnicy wciąż jest mokro.

PISMO BEZ ODPOWIEDZI

Pani Leokadia, nie dość, że płaci wyższe rachunki za prąd z powodu często uruchamianej pompy, to wkrótce musi się liczyć z kolejnymi poważnymi wydatkami. W zalewanej piwnicy znajduje się piec centralnego ogrzewania. Choć urządzenie ma dopiero trzy lata, na skutek wilgoci zaczyna je niszczyć rdza. - W przyszłym roku trzeba będzie kupić nowy i pobudować oddzielną kotłownię – mówi kobieta. Dodaje, że nie bardzo wie, do kogo się zwrócić z prośbą o rozwiązanie problemu. Naturalnym więc wydawało się jej zgłoszenie sprawy w gminie. Kilka razy osobiście interweniowała u wójta Janusza Pabicha. Na początku lipca wysłała do urzędu pismo z prośbą o oczyszczenie kanału odpływowego. Najwyraźniej jednak władze gminy zlekceważyły kobietę, bo do tej pory nie otrzymała na nie żadnej odpowiedzi. Dlatego, w akcie desperacji, poprosiła o interwencję „Kurka”.

ŁATWE WYTŁUMACZENIE

Wójt Pabich nie widzi możliwości uzdrowienia sytuacji. Jego zdaniem winę za istniejący stan rzeczy ponosi natura, a konkretnie bardzo wysoki w tym roku poziom wód gruntowych. Zapewnia, że rów był czyszczony, kiedy jakiś czas temu powstał na nim zator. - Przygotowujemy się do odkrzaczania kanału, ale to na pewno nie poprawi sytuacji – nie pozostawia złudzeń wójt. Jak zauważa, nadmiar wody w tym roku daje się we znaki nie tylko mieszkańcom Świętajna. Z podobnymi kłopotami borykają się również inne miejscowości. - U mnie w piwnicy również stoi woda – mówi Pabich. Dla pani Leokadii to jednak żadne pocieszenie. Jej zdaniem zwalanie wszystkiego na naturę to najłatwiejsze wytłumaczenie. - Mieszkam tu już czterdzieści lat i różne już były poziomy wód gruntowych, a mimo to nas nie zalewało – przekonuje.

Ewa Kułakowska